Kolumbijskiego duetu Pedrina y Rio nie trzeba bywalcom tych łamów szerzej przedstawiać. Dzisiaj wykonają skoczną choć niepozbawioną gorzkawych akcentów kompozycję, której autorem jest niejaki Sergio Eulogio González. Nosi ona tytuł Pedacito de mi vida, czyli Kawałeczek mojego życia. Można tę wzruszającą historię odczytywać klasycznie: pani kocha pana, a serce jej cierpi. Ale w ten szczególny czas, gdy wkoło świąteczne przygotowania, pomyślałem sobie, że może tu chodzi o coś zupełnie innego. I nagle olśnienie – tak! Piosenka jest odą do świątecznego pierniczka. Przez cały rok wytęsknionego i wyczekanego.
Gatunek: latino
En Barranquilla se baila así czyli Shakira i jej biodra
Stary rok chyli się ku końcowi, za kilka godzin witać będziemy nowy, potem karnawał, czyli tzw. zapusty. Aby zabawa była przednia, towarzyszyć nam będą, rzecz jasna, piosenki obudowane fiszkami językowymi. Na dobry początek proponuję gorrrący rytm, w sam raz na sylwestrowe szaleństwo. Utwór Será, será pod wymownym podtytułem Las caderas no mienten, czyli Biodra nie kłamią, zaprezentuje pierwsza dama kolumbijskiej estrady i prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalna marka swojego kraju, jednym słowem – Shakira. Piosenka znana jest również z wersji anglojęzycznej pt.: Hips Don’t Lie i powstała we współpracy z haitańskim raperem znanym jako Wyclef Jean, który na jej użytek podobno poddał recyclingowi jakąś wcześniejszą swoją kompozycję.
Z ciekawostek – Barranquilla to rodzinna miejscowość Shakiry, niemała, bo czwarta co do wielkości w Kolumbii, 25 razy większa od takiego na przykład Mińska Mazowieckiego. Również pan Wyclef wprowadza pewne wątki kombatanckie, szczególnie pod koniec piosenki (np. rymując słowo refugee – uchodźca z The Fugees, czyli wspomnieniem swojej macierzystej formacji), ale to wątek dla historyków muzyki popularnej. Dla nas, dających się ponieść zmysłowemu urokowi głosu i bioder Shakiry, jest to przede wszystkim piosenka o tańcu, o tym jak bardzo może ludzi zbliżyć i jak bardzo można się w nim zatracić. Jeśli ktoś ma ochotę, proszę wypróbować w Sylwestra, ale zastrzegam – redakcja Fiszki Babel nie bierze odpowiedzialności za skutki.
Po tym zastrzeżeniu pozostaje mi już tylko życzyć miłej zabawy i do siego roku!
Ingrata czyli historia kobiety niewdzięcznej
Zdarza się, że mężczyzna otwiera przed wybranką serce, lecz ta odpłaca mu niewdzięcznością. Cytując mickiewiczowską Telimenę, „niewdzięczny, szukałeś wzroku mego, teraz mnie unikasz”. I o tym właśnie opowiada piosenka La Ingrata (Niewdzięczna) zespołu Café Tacvba z Meksyku. Proszę nie dać się zwieść skocznej melodii – to historia ludzkiego dramatu.
A jeśli komuś wykonanie oryginalne wydaje się nazbyt błazeńskie, teraz dostępna jest również elegancka wersja La Santa Cecilia w sojuszu z Mon Laferte. Z żeńskim wokalem brzmi to następująco:
MiB: ¿por qué la camisa negra?
Podróże często stają się okazją do porównań tego, co nas łączy, i tego, co dzieli. Różne zakątki świata to nie tylko różne krajobrazy, ale i odmienna kultura. Prawda? Prawda. A jednak pewne motywy czy, jak kto woli, toposy, pojawiają się w różnych kulturach – te same, choć nie koniecznie takie same. I o tym będzie dzisiejszy odcinek.
Tyle wstępu teoretycznego. Czas na szczegóły. Topos na dzisiaj to faceci w czerni – w wydaniu amerykańskim. Mogę jednak obiecać, że nie będzie nic o pogoni za ufoludkami.
Z grubsza rzecz biorąc, kulturowo Amerykę można podzielić na dwie części. Nie tyle na Północną i Południową co na anglosaską i łacińską – granicą nie jest więc Kanał Panamski, lecz znana z westernów Rio Grande (jak ją nazywają Jankesi) lub też río Bravo del Norte (jak się na tę samą rzekę mówi w świecie hiszpańskojęzycznym). Do tematu czarnej koszuli w amerykańskiej kulturze popularnej podejdziemy właśnie w takim podwójnym ujęciu, oczywiście śpiewającym.
Man in Black
W odsłonie pierwszej, czyli na północ od Rio Grande, wystąpi Johnny Cash w autorskim utworze Man in Black. W słowach prostych, choć momentami nie stroniących od patosu, jak to w muzyce country, wyjaśni nam, dlaczego właściwie ubiera się wyłącznie na czarno.
La camisa negra
W odsłonie drugiej przenosimy się do Kolumbii. Przed Państwem zaprezentuje się niejaki Juanes, a właściwie Juan Esteban Aristizábal Vásquez, z kompozycją La camisa negra, którą specjalnie dla niego napisał pan Octavio Mesa. Czarne koszule mogą się niektórym kojarzyć z marszem gwiaździstym na Rzym, stąd piosenka wywołała swojego czasu pewne kontrowersje. My nie damy się jednak zwieść powierzchownym skojarzeniom. Okazuje się, że powodem żałobnego stroju jest, jak to często bywa, kobieta. Zła kobieta, oczywiście.
La Monedita o cantemos de dinero
Święta Cecylia jest patronką muzykantów. Zespół, który dzisiaj się przed Państwem zaprezentuje, nosi na cześć świętej patronki nazwę La Santa Cecilia i pochodzi z samiuśkiego Los Angeles – rodzinnej miejscowości Don Diego Vegi, tego samego, który pod osłoną nocy przeistaczał się w tajemniczego Zorro.
Tak w czasach Zorro, jak i teraz, wielu mieszkańców Miasta Aniołów myśli, mówi i śpiewa po hiszpańsku. La Santa Cecilia ustami swojej pełnej energii wokaliski zaśpiewa utwór pt.: La monedita, co dosownie znaczy „Monetka”, ale bardziej na miejscu byłoby raczej przetłumaczyć ten tytuł jako „Mamona” lub ewentualnie, nieco bardziej hip-hopowo i dla odróżnienia od piosenki Republiki, „Kaska”.
Starzy bywalcy naszego opiniotwórczego portalu już wiedzą, że zarówno filmik, jak i wszelkie dane potrzebne do wspólnego śpiewania można znaleźć w synchronicznych fiszkach. Wystarczy nacisnąć trójkącik na środku poniższego okienka i śpiewamy.