I nikomu nie wolno się z tego śmiać, czyli Que nadie sepa mi sufrir

Que nadie sepa mi sufrir (Niech nikt nie wie o moim cierpieniu) to kolejna po utworze La ingrata piosenka na tym zacnym portalu, w której podmiot liryczny zwraca się do kobiety niewdzięcznej, która wzgardziła jego uczuciem. Piosenka stareńka jak świat (fonografii, znaczy), bo pochodząca z roku 1936, utrzymana w rytmie walca peruwiańskiego. Słyszeli Państwo wcześniej o takim gatunku? Ja, przyznam, nie słyszałem.

Pierwszym wykonawcą był niejaki Ángel Cabral, po nim mierzyło się z piosenką tylu artystów płci obojga, w tym również takie nazwiska jak Julio Iglesias czy Plácido Domingo, że śmiało można ją nazwać standardem. Istnieje też dość znana wersja francuskojęzyczna w wykonaniu Wróbelka, czyli Édith Piaf (z zupełnie innym tekstem) – może i ona pojawi się kiedyś na Fiszce Babel.

Wersji, jako się rzekło, jest mnóstwo, ale trochę czasu zajęło mi znalezienie dopuszczającej, która odpowiednio wydobywałaby potencjał tej kompozycji. Odrzuciwszy liczne interpretacje festiwalowe, typu mariachi czy plastikowo-popowe, natrafiłem na chyba nieco niszowe wykonanie koncertowe z towarzyszeniem instrumentów klasycznych, pozwalające w Que nadie sepa… rzeczywiście dopatrzeć się walca. Zespół nazywa się Tango Spleen i występuje w wariancie szerszym (jako Orquesta) lub węższym (jako Cuarteto). Siedzibę ma we Włoszech, ale jego twórca pochodzi z Argentyny. Stylem trochę przypominają mi Grupę MoCarta, tyle że tutaj występują zarówno facety, jak i kobity, i nie dość że występują, to jeszcze śpiewają.

A zatem niech nikt nie wie…

que-nadie-sepa-mi-sufrir

María bonita

Meksykańska piosenkarka Natalia Lafourcade tak ostatnio trenduje na Fiszce Babel, że jak tak dalej pójdzie, prześcignie samą Violettę. Mi osobiście Natalka najbardziej podoba się w repertuarze klasycznym. Dzisiaj kolejna po Amor de mis amores i Aventurerze kompozycja Agustina Lary.

María bonita to piosenka z historią, owoc miesiąca miodowego najsłynniejszego meksykańskiego kompozytora muzyki popularnej i najsłynniejszej meksykańskiej aktorki tamtych lat – Marii Félix. Małżeństwo było raczej krótkie, ale za to burzliwe. Burze przebrzmiały, a piosenka została, i to niejedna.

Ale zanim przejdziemy do synchronicznej fiszki muzycznej, powróćmy na te kilka strofek do tradycji przekładów wierszowanych. Zachęcam do zapoznania się z kolejną odsłoną cyklu „Uczta grafomana”:

Maria przepiękna

Przypomnij sobie noc w Acapulco,
Mario przepiękna ciałem i duszą.
Przypomnij sobie nad oceanem
plażę gwiazd pełną i rąk poruszeń.

Patrzyłem, jak cię kołysze fala
jak jaki ponton lub łódkę małą.
Do dziś pamiętam tę pustkę w głowie.
Morze cię brało, morze zwracało.

Dużo mówiłem, słów słodkim miodem
chciałem ci serce zalać i skleić.
Prosiłem: kochaj, pozwól złudzeniom
choć w małej części w ciało się zmienić.

Księżyc mi świadkiem, co noc pochmurną
rozświetlił blaskiem na chwilek parę.
Usta złożyłem do pocałunku
i całe życie darować chciałem.

Wcześniej miłości wiem, że miewałaś,
Mario przepiękna ciałem i duszą.
Żadna nie była taka szlachetna
jak ta, co serce moje porusza.

W kwiatach i kłosach ci ją przynoszę
jak dożynkowy wotywny wieniec.
Wysłuchaj modlitw, daj siebie wielbić,
bo ja ubóstwiam cię jak szaleniec.

maria-bonita