El bardo – smutna jak mało która historia trubadura

Tym razem w poszukiwaniu kolejnych muzyczno-językowych inspiracji, odwiedzamy Salwador, z którego najprawdopodobniej wywodzi się Grupo San Miguel. Piosenka nosi tytuł El bardo, czyli mówiąc górnolotnie – bard, a mniej górnolotnie – grajek. Opowiada smutną historię nieszczęśliwej miłości, ale niesie też ważne przesłanie, że warto rozmawiać, nawet ryzykując wyjście na głupka. W przeciwnym razie wiele w życiu może nas ominąć.

Słusznie czy nie, mam nieodparte wrażenie, że melodię piosenki gdzieś już słyszałem, a w Salwadorze, jako żywo, nigdy nie byłem. Muzycznie historia smutnego trubadura stanowi jakieś takie osobliwe połączenie sentymentalnego nurtu disco polo lat 90. spod znaku Białego misia z kultowym Whiter Shade of Pale zespołu Procol Harum– to zapewne za sprawą organów Hammonda, które nadają jej specyficzny klimat typu „zaraz się rozpłaczę”.

Tak czy inaczej, proszę się nie wstydzić łez, wspomnieć historię smutnego klauna i wyciągać wnioski.

el-bardo