Jutro nie wysyłaj mi już kwiatów

Zawsze jest dobry czas na piosenkę o śmierci. To doświadczenie, bądź co bądź, nieuchronne, uniwersalne, chociaż paradoksalnie, przez nikogo nieprzeżyte. Dla jednych jeszcze, dla innych już, jako że nie słyszałem o przypadku, żeby komuś udało się przeżyć własną śmierć.

Pani Silvia Pérez Cruz dobrze czuje się w różnych gatunkach muzycznych, chociaż kojarzona jest głównie z jazzem i flamenco. Dzisiaj na warsztat, zdecydowanie bardziej flamenco niż jazzowy, bierze wiersz Mañana, którego autorką jest pani Ana María Moix. Obie panie związane są z Barceloną, chociaż w przypadku pani Any właściwsze jest użycie czasu przeszłego, jako że zmarło jej się w 2014 r. Z gotowym epitafium własnego autorstwa, z czego leniuszki z mediów, na ile zdążyłem się zorientować, skwapliwie skorzystały.

Nam słowo mañana kojarzy się z pewną filozofią życia, prawdziwą czy wyobrażoną, polegającą głównie na leżeniu w hamaku i wiecznym przekładaniu wszystkiego na jutro. Ale jutro niejedno ma imię. Pamiętajmy o tym już dziś, choćbyśmy byli tak pełni życia jak pani Silvia.

manana

Aventurera czyli kobieca przygoda

Osobnym, silnie osadzonym w tradycji i na swój gorzki sposób pięknym gatunkiem liryki jest muzyczna opowieść o kobiecie upadłej. W piosence anglojęzycznej mamy historię Maggie M’Gill The Doors, opowiedzianą w charakterystycznym dla tego zespołu stylu nieortodoksyjnego bluesa, sugestywną Honky Tonk Women The Rolling Stones, ekstrawagancką Killer Queen w wykonaniu, nomen omen, zespołu Queen czy wreszcie dręczącą duszę Roxanne The Police. W piosence francuskojęzycznej mamy chociażby poruszający tematykę portową Amsterdam Jacquesa Brela.

W języku hiszpańskim jest Aventurera autorstwa znanego już czytelnikom Augustína Lary, a wykonanie powierzamy też już dobrze znanej Natalii Lafourcade. Dała radę z Amor de mis amores, to i teraz sobie poradzi, szczególnie że tym razem wspomoże ją męski głos, którego właścicielem jest niejaki Alex Ferreira. Nie jestem pewien, czy piosenka Aventurera ma jakiś związek z meksykańskim filmem z 1950 r. pod tym samym tytułem, ale nie jest to wykluczone. Skoro już jesteśmy przy warstwie wizualnej, wspomnę tylko, że teledysk do wersji Natalii Lafourcade jest dość, hmmm…, frapujący. Zresztą, sami Państwo ocenią.

aventurera

Czytaj dalej Aventurera czyli kobieca przygoda

Sabor español

W tym odcinku cyklu językowo-muzycznego, który roboczo nazwijmy „Hiszpański śpiewająco”, przedstawiamy bolero, z tym że nie Ravela, lecz meksykańskiego kompozytora Álvara Carilli (w mianowniku napisalibyśmy Álvaro Carillo). Piosenka nosi tytuł Sabor a mí i powstała w 1959 r. Od tego czasu stała się, można powiedzieć, niejako standardem muzyki popularnej, przynajmniej w kręgu kulturowym języka hiszpańskiego. Mierzyło się z nią całe mnóstwo różnych artystów. Proponuję posłuchać wersji współczesnej, w wykonaniu kolumbijskiego zespołu o niezbyt hiszpańsko brzmiącej nazwie Monsieur Periné.

Już sam tytuł („Smak mnie”, choć językowi puryści chętniej widzieliby zapewne „Mój smak”) wskazuje, że mamy do czynienia z piosenką par exellence zmysłową. Zresztą przyjrzyjmy się bliżej jej treści (u mnie podmiot liryczny jest mężczyzną, choć w oryginale o jego płci przesądza tylko jedna literka, a piosenkę wykonywali zarówno mężczyźni, jak i kobiety):

Smak mnie

Tyleśmy się w naszej miłości nurzali,
dusza obok duszy o włosek, nie dalej,
Rozsmakowałem się i smak twój wciąż czuję.
Ale i ty, czy chcesz, czy nie,
czujesz smak mnie.

Gdy światu ogłaszasz: „Nie znam tego pana”,
wystarczy cię objąć i znów znasz, kochana.
Dawałem ci tyle z życia żywotności,
że siłą rzeczy, czy chcesz, czy nie,
czujesz smak mnie.

Ty nie należysz do mnie, niestety.
Gdzie mi, biednemu, do takiej kobiety?
Tak, wiem – jestem zero,
lecz weź choć bolero.

Czas przyjdzie się przenieść do świata wiecznego.
Czy na górze mają miłość – nie wiem tego.
Czy wszystko podobnie wygląda jak tutaj?
Nieważne. Nawet jeśli nie,
czuć będziesz smak mnie.

Jeszcze tylko fiszki ze słownictwem i możemy naciskać PLAY:

sabor-a-mi