Compartir – cantamos y le echamos de menos

Tym razem w podróż z piosenką na ustach udajemy się do Meksyku. Będzie o miłości, prosto i z głębi serca. Śpiewa Carla Morrison, artystka w tymże rodzinnym Meksyku znana i lubiana. Nie tylko śpiewa, ale też gra i prowadzi przez pustynię. Jak Mojżesz, tyle że po torach.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w tłumaczeniu na polski niektóre fragmenty brzmią odrobinę komicznie – te, w których pani obrazowo przedstawia, jak bardzo kocha. Może to kwestia różnic kultury i temperamentu, a może nadmierna dosłowność tłumaczenia. W każdym razie utwór nosi tytuł Compartir czyli dzielić się, ale też udostępniać i do tego właśnie Państwa zachęcam.

compartir

Guardami amore

E’ inutile per l’uomo conquistare la Luna, se poi finisce per perdere la Terra / Nie przyniesie pożytku człowiekowi zdobywanie Księżyca, jeśli potem straci Ziemię
(François Mauriac)

guardami-amore

La Monedita o cantemos de dinero

Święta Cecylia jest patronką muzykantów. Zespół, który dzisiaj się przed Państwem zaprezentuje, nosi na cześć świętej patronki nazwę La Santa Cecilia i pochodzi z samiuśkiego Los Angeles – rodzinnej miejscowości Don Diego Vegi, tego samego, który pod osłoną nocy przeistaczał się w tajemniczego Zorro.

Tak w czasach Zorro, jak i teraz, wielu mieszkańców Miasta Aniołów myśli, mówi i śpiewa po hiszpańsku. La Santa Cecilia ustami swojej pełnej energii wokaliski zaśpiewa utwór pt.: La monedita, co dosownie znaczy „Monetka”, ale bardziej na miejscu byłoby raczej przetłumaczyć ten tytuł jako „Mamona” lub ewentualnie, nieco bardziej hip-hopowo i dla odróżnienia od piosenki Republiki, „Kaska”.

Starzy bywalcy naszego opiniotwórczego portalu już wiedzą, że zarówno filmik, jak i wszelkie dane potrzebne do wspólnego śpiewania można znaleźć w synchronicznych fiszkach. Wystarczy nacisnąć trójkącik na środku poniższego okienka i śpiewamy.

la-monedita

Piangi Roma

Piangi Roma, muori amore…,
Ridi Roma, godi amore…

Płacz Rzymie, umieraj miłości…
Śmiej się Rzymie, ciesz się miłości…

piangi-roma

Aleluya

Mnie twórczość Leonarda Cohena zawsze nastrajała, owszem, melancholijnie, ale nigdy depresyjnie. Wiem, piosenka ze Shreka trochę zajeżdżona, ale może nie wszyscy z Państwa mieli okazję uczyć się z jej pomocą języka hiszpańskiego.

Wykonanie niejakiego pana Iskiama jest takie YouTubowe, pół-amatorskie, ale dzięki temu w moim odczuciu bardzo autentyczne. Wokalnie jedno z lepszych (szukałem kameralnych, nie symfonicznych). Tłumaczenie na hiszpański trochę chropawe, ale najwierniejsze, jakie udało mi się znaleźć w sieci, choć niekompletne (co z wątkiem Samsona i Dalili, się pytam?). Tłumaczenia na polski nie wypada mi oceniać, ale zgodnie z zaleceniami Redaktora Naczelnego też skupiłem się na wierności, nie na ozdobnikach.

Proszę posłuchać. O królu Dawidzie, o Bogu, o miłości, o samotności. Jednym słowem, o życiu.

aleluya