Jutro nie wysyłaj mi już kwiatów

Zawsze jest dobry czas na piosenkę o śmierci. To doświadczenie, bądź co bądź, nieuchronne, uniwersalne, chociaż paradoksalnie, przez nikogo nieprzeżyte. Dla jednych jeszcze, dla innych już, jako że nie słyszałem o przypadku, żeby komuś udało się przeżyć własną śmierć.

Pani Silvia Pérez Cruz dobrze czuje się w różnych gatunkach muzycznych, chociaż kojarzona jest głównie z jazzem i flamenco. Dzisiaj na warsztat, zdecydowanie bardziej flamenco niż jazzowy, bierze wiersz Mañana, którego autorką jest pani Ana María Moix. Obie panie związane są z Barceloną, chociaż w przypadku pani Any właściwsze jest użycie czasu przeszłego, jako że zmarło jej się w 2014 r. Z gotowym epitafium własnego autorstwa, z czego leniuszki z mediów, na ile zdążyłem się zorientować, skwapliwie skorzystały.

Nam słowo mañana kojarzy się z pewną filozofią życia, prawdziwą czy wyobrażoną, polegającą głównie na leżeniu w hamaku i wiecznym przekładaniu wszystkiego na jutro. Ale jutro niejedno ma imię. Pamiętajmy o tym już dziś, choćbyśmy byli tak pełni życia jak pani Silvia.

manana

Złodzieje czasu czyli ¿quién me ha robado el mes de abril?

Czasem tak się zdarza, że człowiek z powodów czysto osobistych czuje się właścicielem jakiejś daty, dajmy na to kwietniowej, i nagle dzieje się coś, co wszystko zmienia i ta data w zbiorowej świadomości już zawsze będzie znaczyła coś zupełnie innego.

Dobrze znany tak Czytelnikowi, jak i Słuchaczowi Joaquín Sabina jeszcze bez tradycyjnego melonika, za to w szarym garniturze przedstawia piosenkę ¿Quién me ha robado el mes de abril? (Kto mi ukradł miesiąc kwiecień?) z wydanego w 1988 r. albumu noszącego tytuł, jakże by inaczej, El hombre del traje gris. Specjalnie dla Fiszki Babel i dla publiczności z Chile wystąpi, jak to mawiają Hiszpanie, en vivo. Litanię przed piosenką spisywałem ze słuchu, więc proszę o wyrozumiałość. W samej piosence jedno słowo zostało zmienione w stosunku do wersji studyjnej – Chilijczycy zauważyli, ciekawe czy Państwo zwrócą uwagę?

A teraz już gramy – trzy historie i jedno tytułowe pytanie. Miałem poczekać do kwietnia, ale może lepiej nie czekać.

quien-ha-robado-el-mes-de-abril

Kocia muzyka czyli Todos quieren ser un Gato Jazz

Na początku lat 70. na ekrany kin (nie wiem, czy także w Polsce) wszedł rysunkowy film Disney’a o kotach – ostatni, którego do produkcji skierował sam Walt Disney. W oryginale nosił tytuł The Aristocats, że niby koty to tacy arystokraci wśród domowych pupili. Polska wersja językowa nosi tytuł Aryskotraci. Ale my tu na Fiszce weźmiemy sobie na warsztat piosenkę z wersji hiszpańskojęzycznej, czyli z Los Aristogatos. Piosenka ta nosi tytuł Todos quieren ser un Gato Jazz i z jakiegoś powodu została nagrana (na nowo?) całkiem niedawno, bo w roku 2016, przez zjednoczone siły artystów iberoamerykańskich, którzy na co dzień występują oddzielnie, ale specjalnie dla kotów stworzyli ad hoc (powiedzmy że) jazzowe trio.

Pochodzący z Kolumbii pan Esteman występował już w naszym poczytnym kramiku z piosenkami i, chciałoby się powiedzieć, nie trzeba go przedstawiać. Towarzyszy mu dzisiaj pan Caloncho z Meksyku i pani Mon Laferte z Chile, zwana przeze mnie Amy Winehouse Antypodów. Będą się Państwa starali przekonać, że każdy, kto ma serce, w jego głębi marzy o byciu jazzowym kotem. Czy im się udało – zachęcam do dzielenia się wrażeniami w komentarzach.

todos-quieren-ser-un-gato-jazz

Postscriptum trubadura

Joaquín Sabina to weteran hiszpańskiej sceny muzycznej (rocznik 1949), rocker z zacięciem poetyckim, w wolnych chwilach zajmujący się też malarstwem. Od wielu dekad (z kilkuletnią przerwą na rehabilitację po zawale) z nieodłącznym melonikiem na głowie i gitarą w ręce, bawiąc – uczy, a ucząc – bawi, niczym średniowieczni trubadurzy, do których lubi się zresztą porównywać.

Na Fiszce Babel gościmy go już po raz trzeci i mam nadzieję, że nie ostatni, z piosenką pt. Posdata (a więc Dopisek tudzież Postscriptum) z najnowszego albumu artysty zatytułowanego Lo niego todo (Wszystkiemu zaprzeczam). Pan Joachim pisze postscriptum do znajomości z pewną panią, z którą los bohatera złączył na takim, a nie innym etapie życia, mającego już pewne złe nawyki i przyzwyczajenia, a wynikła z tego przynajmniej jedna dobra rzecz – piosenka. W dodatku ilustrowana uroczym filmikiem, trzeba przyznać, że bardziej zaduszkowym niż karnawałowym, stylistyką przypominającym nieco dokonania Die Toten Hosen.

posdata

Pastuszkowie, przybywajcie, dzwonią dzwonki sań!

Połączone siły La Oreja de Van Gogh (to takie hiszpańskie Varius Manx, też swojego czasu wymienili Anitę, a właściwie Amaię, na Kasię, czyli Leire) i La Familia Telerín (to z kolei takie hiszpańskie Domowe przedszkole) przedstawiają tradycyjną pastorałkę pt.: Campana sobre campana. Dla mnie tradycyjna to taka, w której występują pastuszkowie.

Zapraszam do śledzenia animowanej opowieści i wspólnego dźwięcznego śpiewania – tak przy wigilijnym stole, jak i na Pasterce.

campana-sobre-campana