Meksykański pieśniarz Juan Cirerol sprawia na mnie wrażenie takiej mocno błazeńskiej (i oczywiście, hiszpańskojęzycznej) odpowiedzi na Boba Dylana. Gatunek, który uprawia, bez wątpienia wpisuje się w tradycję muzyki folk. Pełna dezynwoltury maniera śpiewania to jako żywo pastisz Dylana, a bardzo prosta piosenka o dziewczynie z odległych stron (La muchacha de las tierras lejanas), której sobie zaraz posłuchamy, nawet tytułem nawiązuje do dylanowskiej Girl From The North Country.
Dobry błazen to oczywiście taki, który pajacując i bawiąc swojego króla, potrafi znienacka uderzyć w strunę poważną, zmuszając do refleksji. Dzisiaj królem jest publiczność i niech ona osądzi pana Juana. Byle nie za surowo.