Qué mal que estoy – tak mi źle, tak mi źle, tak mi źle…

Poprzedni, pożegnalny wpis rozpoczęliśmy od słowa „ile”, teraz przyszedł czas na suplement. ILE to Ileana Mercedes Cabra Joglar, portorykańska piosenkarka, niegdyś znana jako jedyna kobieta w rodzinnym zespole Calle 13, a obecnie występująca solo, choć zdarzają jej się też duety, jak w piosence Qué mal que estoy, w której towarzyszy jej niejaki Juan Botta. Piosence idealnie wprowadzającej w jesienny nastrój, a tytułem nawiązującej do znanego z serialu „Wojna domowa” tematu Tak mi źle w wykonaniu Wojciecha Gąssowskiego. Co ciekawe, w obydwu utworach występuje symboliczny makaron. Przypadek?

que-mal-que-estoy

Najpiękniejsza piosenka na świecie

Ile fiszek z piosenkami?
Ile słówek, ile znaczeń?
Pięknych tekstów w oryginale
i chropawych dość tłumaczeń?

Ile dni, kiedy się człowiek
nad idiomem jakim biedził?
Ile chwil przy Lafourcade?
Przy Las Tetris? Przy Ojedzie?

Słowo kłamie, to melodia
może serce wyrwać z cienia.
Chciałbym chociaż więc melodię
ocalić od zapomnienia.

My, wyrobnicy Fiszki, rzemieślnicy najczęściej wiernie, acz nie zawsze pięknie tłumaczonego słowa, staraliśmy się przez te wszystkie lata prezentować takie piosenki, które w jakiś sposób nas samych poruszyły, bo tylko te interesujące, niesione dźwięczną melodią i wystukane pulsującym rytmem (latynoskiego najczęściej) serca, przełożyć mogą słowo ważkie a lekkie, w obcym wyśpiewane języku, na niwę naszej rodzinnej i szeleszczącej Ojczyzny-Polszczyzny.

Piosenki, jakie były, ocenią Państwo sami. Dziś, w czas gasnących promieni wcześnie zachodzącego słońca, w czas jesiennej słoty, mokrych liści gnijących pod stopami obojętnych przechodniów i posępnych cieni niespokojnie kładących się na zmurszałych marach, mówię: przyjaciele, nie gromadźcie się w nocy, biednego mego serca nie palcie w aloesie. Posłuchajcie jeszcze tej jednej, zgodnie z tytułem – najpiękniejszej piosenki na świecie. Joaquín Sabina La canción más hermosa del mundo.

la-cancion-mas-hermosa-del-mundo

 

I co? Najpiękniejsza? Trochę taka wyliczanka w stylu Perfectowskiego „McCartney’a but”, tyle że dużo, dużo bardziej zamotana. Znaczy się – poetycka.

Jeszcze kilka wyjaśnień odniesień kulturowych – tych, które udało mi się zidentyfikować (pomijam powszechnie znane w naszym kręgu cywilizacyjnym, jak Gioconda, Trzej Muszkieterowie czy Szymon Cyrenejczyk):

Czytaj dalej Najpiękniejsza piosenka na świecie

La quiero a morir

Obiecałem, że będzie kolejna piosenka hiszpańsko-francuska i oto jest. Podobieństwa nie kończą się wszelako na zestawie językowym. Dzisiejsza lekcja muzyczna, tak jak poprzednia, śpiewana jest przez utalentowaną Kolumbijkę, w dodatku tu również w tytule występuje śmierć. Spieszę jednak uspokoić, że La quiero a morir, wbrew temu, co mogłoby się wydawać z pobieżnego oglądu, nie oznacza „pragnę jej śmierci”, wręcz przeciwnie, chodzi raczej o „kocham ją na zabój” albo, wyrażając tę samą myśl w kategoriach pozytywnych, „kocham ją nad życie”.

W oryginale utwór, o którym mowa, wykonywał jej autor, francuski piosenkarz Francis Cabrel. Nagrał ją pod koniec lat 70., najpierw po francusku, pod tytułem Je l’aime à mourir, a wkrótce potem, zachęcony sukcesem, również po hiszpańsku. Zarówno wersja francusko-, jak i hiszpańskojęzyczna doczekały się licznych interpretacji innych wykonawców. Wersja Shakiry stanowi, niczym szampon i odżywka, dwa w jednym, choć za cenę skrócenia oryginalnego tekstu.

Można się zastanawiać, o czym w tej piosence tak naprawdę chodzi, w szczególności, kim jest owa „ona”, do której zwraca się podmiot liryczny. Podobno inspiracją dla pana Franka była legendarna gwiazda kina meksykańskiego, María Félix (tak, ta sama, która dobre trzy dekady wcześniej zainspirowała Agustina Larę do napisania znanego nam już z Fiszki Babel utworu María bonita). Ja, próbując zrozumieć tekst, dostrzegam pewne podobieństwa do Let It Be Beatlesów – tu również nasuwać się może pytanie, czy nawiedzająca podmiot liryczny Mother Mary to kobieta z krwi i kości, czy też, nie wiem, ktoś w rodzaju Matki Boskiej. Ale może ja się nie znam na poezji…

No nic, odpalamy, uczymy się, dzielimy z bliźnimi i dajemy łapki. I jeszcze jedno zastrzeżenie – francuskiego nie znam nic a nic, więc za ewentualne wypaczenia przepraszam, zachęcając jednocześnie do uwag.

la-quiero-a-morir

 

A oto wykonanie koncertowe, trochę trudniej zrozumieć słowa, ale za to Shakira jest animowana:

Opowiedz mi, tato…

U nas był Marzec’68, ale trzeba było całych dwóch miesięcy, żeby duch studenckiej rewolty dotarł do Europy Zachodniej, dlatego też w Paryżu działo się dopiero w maju. Okazuje się, że pokoleniowy bunt na strajkującej i rozpolitykowanej Sorbonie wyrażała również młodzież hiszpańska, która, jak się domyślam, pod rządami schyłkowego, bo schyłkowego, ale jednak Franco miała bardziej ograniczone niż we Francji możliwości wyrażania swoich przekonań.

Pochodzący z Madrytu Ismael Serrano w piosence Papá, cuéntame otra vez (Tato, opowiedz mi jeszcze raz) stosuje ciekawą konwencję syna wyciągającego na spytki ojca, który, jak się można domyślać, z sentymentem wraca do swojej lewackiej „młodości górnej i chmurnej”. Młodzież pokolenia X (piosenka pochodzi z końca lat 90.) często patrzy z odrobiną zazdrości na legendarne, szalone lata 60., w których tyle się działo, niemniej ocenia pokolenie rodziców surowiej niż ono samo siebie, i to w piosence też można dostrzec.

Z polskiej perspektywy są rzeczy, które śmieszą, jak zabawa rozpieszczonej zachodniej młodzieży w barykady i „słodką miejską partyzantkę” czy duchowe przywództwo Jean Paul Sartre’a, niereformowalnego egzystencjalisty-stalinisty, w bohaterskim okazywaniu sprzeciwu wobec starzejących się dyktatorów. Są też takie, które drażnią, jak bałwochwalcze wynoszenie na świeckie ołtarze „pewnego szalonego partyzanta, którego zabili w Boliwii”. Również puenta piosenki wydaje mi się odrobinę nielogiczna, ale ciekawym, co Państwo o tym wszystkim sądzą.

papa-cuentame-otra-vez

Sprawiasz, że żyję

Dopracowujemy się powoli na Fiszce Babel nieoficjalnego kącika Carli Morrison. Nie ma co ukrywać, że anielski głos tej uroczej pieśniarki rodem z Meksyku ujął przynajmniej część autorów naszego muzyczno-językowego serwisu.

Zasadniczo pani Carla sama pisze wykonywane przez siebie piosenki, w języku hiszpańskim można ją zatem określić jednym słowem: cantautora. Język angielski jest w tym wypadku odrobinę bardziej rozwlekły i proponuje nam nieco topornego składaka – singer-songwriter. A po polsku jak byśmy powiedzieli? U nas język skupia się bardziej na dziele niż na jego autorze i funkcjonuje, zdaje się, określenie „piosenka autorska”. Niemniej w dzisiejszym odcinku zamiast piosenki autorskiej będzie tzw. cover (pokrywa?) utworu, który napisał niejaki Fernando Rivera Calderón i w oryginale wykonał wraz ze swoim zespołem Monocordio.

Me haces existir znaczy: Sprawiasz, że żyję. Ładnie, prawda?

me-haces-existir